ZNAJDŹ W PROGRAMIE

Gra w kulki z Ruizem

31|07|2012

Niecały rok po swojej śmierci chilijski reżyser Raoul Ruiz pozostaje równie tajemniczy. Tym razem za sprawą swojej ostatniej produkcji– „Na spotkanie nocy”. Barokowej medytacji nad śmiercią, pamięcią i upływem czasu

Dona Celso (Sergio Hernandez) poznajemy w momencie przejścia na emeryturę. Dowiadujemy się, że całe życie spędził za biurkiem. Reżyser następnie przenosi nas w czasy jego dzieciństwa do późnych lat 40., kiedy to każdą możliwą chwilę spędza na rozmowach ze swoimi wymyślonymi (a może i nie?) przyjaciółmi– Beethovenem i morskim piratem. W teraźniejszości natomiast widzimy go pobierającego lekcje języka francuskiego u Jeana Giono’a (Christian Vadim) oraz dyskutującego o hiszpańskojęzycznych przekładach powieści pewnego pisarza (który w zasadzie nigdy nie mieszkał w Chile, ale którego Ruiz jest ogromnym fanem od czasów zekranizowania „Srogich Dusz” w 2001 r.)

 

Zainspirowany tekstami Hernana del Solara, Ruiz stworzył film nietypowy. Akcja obejmuje kilkadziesiąt lat, od połowy XX w. do jego schyłku. Nigdy nie jest do końca jasne, w którym momencie właśnie się znajdujemy. Takie przeskoki z jednego miejsca w czasie do drugiego w każdy możliwy sposób łamią powszechnie znane zasady klasycznej narracji. Rzeczywiście, jak zauważył starzejący się już Don Celso, czas jest jak „gra w kulki”, a nasze życia – ciągiem przecinających się zdarzeń, retrospekcji, marzeń i fantazji. Z drugiej strony Celso określa naszą egzystencję jako „motyle niepewności”, co również jest nawiązaniem do dotychczasowej twórczości Ruiza.

„Na spotkanie nocy” to produkcja zabawna i szalenie pomysłowa do ostatniej sekundy. Kamera, jak zwykle w przypadku Ruiza, nie zawodzi. A zdjęcia Inti’ego Brionesa są niezwykle kolorowe, szczególnie w wykorzystaniu ciepłych odcieni różu i brązu. Uwagę zwracają również sensowne i rozbudowane dialogi, pełne przemyśleń. Film ten ogląda się z o tyle większą pasją, że kiedy nieubłaganie mijają napisy końcowe, wtedy dochodzi do nas świadomość, że to ostatnie już dzieło Ruiza. Możemy sobie wyobrazić, jak po raz ostatni wypowiada on na planie słowo „cięcie!”. Po raz ostatni w swoim życiu. Czy aby na pewno?

Dawid Świeży